Szykowałam się do skoku. Jak co dzień polowałam na zwierzynę. Tym razem
wypuściłam się dalej niż zwykle. Słabo znałam te tereny. Jeszcze tylko
chwila… i skoczyłam.
- Auuuu… Co ty wyprawiasz!
- Aaaa… Przestraszyłaś mnie. Spłoszyłaś mi zwierzynę!- krzyknęłam podnosząc się po nieudanym skoku.
- Tobie nie wolno tu polować. Nie należysz do watahy. Kim jesteś? Do jakiej watahy należysz?- zapytała obca wilczyca.
- Nazywam się Sael. Nie mam watahy. Jestem samotnym wilkiem.- odparłam z lekkim smutkiem.
-Ja jestem Juventus, przywódczyni Watahy Ostatniego Wschodu. – powiedziała dumnie wypinając pierś.- Czemu nie masz stada?
- Jaa… sama nie wiem. Mniej więcej dwa lata temu wydarzyło się coś
strasznego… Straciłam rodzinę, watahę, wszystko co miałam. Musiałam
jakoś sama sobie poradzić.- uniosłam łeb, żartobliwie puszczając oczko.
- To zrozumiałe. Wiesz co? Mam propozycję. Może pójdziesz ze mną?
Przedstawię cię reszcie stada. Chyba mogę coś zrobić z tą twoją
samotnością.- oznajmiła z uśmiechem.
- No nie wiem…- zastanawiałam się, czy po tylu latach mogę znowu mieć watahę.
- No chodź. Na pewno nie będziesz żałować.- nalegała.
- Ehhh… no dobrze niech będzie.
Zaprowadziła mnie do legowiska. Było tam przyjemnie i ciepło. Nikt nie
okazywał mi niechęci. Chyba jednak czas samotnych polowań się skończył-
pomyślałam uśmiechając się w duchu. Nie było mi tak dobrze od… Właściwie
nigdy nie było tak cudownie. Po chwili poszłam zadomowić się w nowym
miejscu, gdy nagle usłyszałam wołanie…
<Faeora, dokończ>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz